- Dobra! słuchać uważnie bo powtarzać dwa razy nie będę - Thaed zwołał wszystkich do siebie
- To jest miejsce naszego obozowiska, to jest miejsce Ghronrhuna, jako że zmuszany siedzieć tu nikt nie jest, należy przestrzegać kilku ustaleń - tu spauzował aby słowa nabrały większej powagi - jako że członkowie Gildii Ghronrhun dalecy są od upodabniania się do szaleńców jak i barbarzyńców, których to miasta są przepełnione, i którzy to przemawiają w języku obłąkanych, mówią głównie o... - Thaed szepnął do Morha pytając - jak zwał się ten węgiel ?
- koks...bratku - odpowiedział krasnolud
- mówią głównie o koksie! - kontynuował wojownik - jak i o walkach z tytanami, których imienia nawet spamiętać nie potrafią, każdy kto odwiedzi progi nasze winien przemawiać w należyty sposób! Każdy jeden winien szanować tu zebranych, jeśli oczekuje aby i jego szanowano, obozowisko nasze z dala jest od miast, i jeśli który...
- lub która... - wtrąciła Anre w środku zdania
- tak jest... który lub która, przyszedł tu na spory, czy modły przesadne - wskazał ręką w strone miasta - tam znajdziecie areny jak i świątynie wszelkie.
Tu wszyscy winni się szanować, choć nie zmuszam nikogo do miłowania się od razu, jeśli tego przestrzegać będziecie, nie przegonim nikogo, a i przy ognisku pogaworzyć nam być może będzie dane...