Obozowisko niedaleko Oren stoi już całkiem solidnie, zamowiliśmy już dużo materiału i drewna w razie następnych namiotów, jeśli wędrowcze przechodzisz jedynie obok, gościną Ci służyć będzie jeśli poszanujesz nasz byt w tym miejscu...
Jeśli i Ty masz dosyć szaleńców miejskich, bezinteresownych zachłannych na moce kapłańskie krzykaczy, jak i Tych, których szał bojowy i gorączka Tytanów opętała do tego stopnia iż mową poprawną kontynentu Aden władać już nie potrafią... usiądź przy ognisku nieopodal Ghronrhuna, zapomnij o wrzawie miast i bełkocie rynkowym, wsłuchaj się w trzaskające palenisko i zasmakuj wina z Dion sprowadzonego, zaproszenie jest wyraźne, niezbędne jedynie poszanowanie...
Na jednym ze wzgórz co je widać było z obozu elf na smoczym wierzchowcu się zjawił. Przystanąwszy pośród drzew począł z oddali na namioty spoglądać oznak życia wypatrując.
Chwilę tak postawszy wreszcie smoka piętami trącił i niespiesznie w stronę obozowiska ruszył. Ciągle ciekawie na nie zerkał wypatrując w nim ruchu jakiego.
Do obozowiska dotarłszy ze smoka zeskoczył i między namioty wkroczył. Stanąwszy pośrodku zakrzyknął. - Jest tu kto? Uważnie począł się rozglądać odpowiedzi wyczekując.